20 sty 2009

To zabawne, jak łatwo jest uwierzyć w swoje wyobrażenie o człowieku. Zazwyczaj stwierdzenie "przystojny" w miarę myślenia zamieniaja się w "cudowny", a potem szybko doklejamy do tego "cudowny, więc na pewno z super charakterem... i pewnie ma jakieś fascynujące pasje". Mowa rzecz jasna o ludziach, których się nie zna, tylko widuje gdzieś przelotem, może kiedyś poznało się na imprezie i teraz rzuca krótkie "cześć, co słychać?" nie oczekując odpowiedzi.
Co najzabawniejsze, doskonale wiemy, że z tą idealnością różnie bywa, Mamusie uczyły: "nie ufaj nieznajomym", a i my od wczoraj nie żyjemy. A ciągle obserwuję u siebie i moich znajomych ten sam schemat - w pierwszej chwili jest wielkie WOW (jaki on cudowny - łatwiej mi pisać o wersji kobiecej tego zachowania, bo znam je z autopsji), po godzinie, dniu mamy już 'łejery ale by było fajnie gdyby coś było', a nie mija tydzień, kiedy mamy stadium 'żyć bez niego nie mogę'. No, Babeczki, co z nami jest?

Całe szczęście, że owe wahania mijają równie szybko, co przyszły ;)

Tylko jedno nam grozi - kiedyś możemy w końcu sobie odpuścić, a wtedy minąć kogoś, bez kogo faktycznie nie mogłybyśmy żyć, gdybyśmy tylko na niego spojrzały. Dlatego tak ciężko powiedzieć sobie 'dość'.
Help?

Brak komentarzy: