14 gru 2009

500 dni minie i będzie lepiej, tak? Ile to jest 500 dni od 4 listopada?

Chociaż.. tak naprawdę nie jest źle. Jestem dużą dziewczynką i wiem już, jak sobie z takimi sytuacjami radzić. Nie zajmiesz mi całego roku, ani tym bardziej tych 500 dni. Już jest tak, jakbyśmy się nigdy nie poznali.

Tylko nadal, kiedy słucham "Everything", ściska mnie gardło. I nadal, gdybyś ni z tego ni z owego przyszedł i obiecał, że będzie dobrze, pokiwałabym bezwiednie głową i powtórzyła: "dobrze"...

27 lis 2009

Trudno mi opisać to, co się teraz dzieje. Ani to dobre, ani złe.
Nie wiem, na czym stoję.. a może wiszę uczepiona tylko jednego zdania, powtarzając je sobie w kółko i dodając, że to musi mi wystarczyć. Na razie, albo na zawsze. "To nie jest nasze ostatnie spotkanie".
Ufam Ci, a chyba raczej ufałabym, tak do końca, gdybym wiedziała co dokładnie zamierzasz. To też źle powiedziane. Inaczej. Ufam, bo wiem, że nie zamierzasz nic złego. Ale nie czuję się bezpiecznie, bo tak naprawdę nie wiem nic. Poza tym, że nie chcesz się wiązać.

Ale.. w takim razie, co ja tu robię..?

Albo nie, co tu robię, tylko ile w ten sposób wytrzymam i jak bardzo będzie bolało, kiedy odejdziesz? A przecież odejdziesz, bo kiedyś stanie się za dużo i już nie będzie tej trzeciej, wygodnej możliwości.

26 paź 2009

Mam, no mam już tego dość
Po co, no po co mi to wszystko
Hotele, szpan, rywale, a potem strach, że
Runie, no runie to wszystko
I znowu zostanę sam
(Dżem "Mała aleja róż")

Mam już dość. Po co mi to wszystko? Rozmowy, pocałunki, patrzenie w oczy, wspólne gotowanie, oglądanie filmów.. a potem strach, że to wszystko znów runie. I jak zawsze strach nie jest bezpodstawny. I wszystko znika i zostaję sama.
Nie nazywaj mnie swoją dziewczyną, bo i tak mnie zostawisz.
Nie pytaj, czy wytrzymam do stycznia, skoro sam nie wytrzymasz tygodnia.
Nie mów, że przy mnie czujesz się tak swobodnie, skoro tak naprawdę krępuję Cię i ograniczam.
Nie mów, że jestem śliczna, bo i tak kłamiesz..

A przecież był ogień.

25 wrz 2009

William Shakespeare - Sonet XXX

Gdy w kręgu myśli słodkich uciszonych,
Sprawy minione wspominać próbuję,
Wzdycham za stratą rzeczy upragnionych
I utracony czas znów opłakuję.
Łez nie znające oczy znowu płaczą
Za przyjaciółmi zgasłymi w ciemności,
Za widokami których nie zobaczą;
Łza świeża rosi ból dawnej miłości.
Boleję wówczas nad boleścią przeszłą,
Ponownie tracąc to, com ongi stracił;
Cierpię cierpieniem, które już odeszło,
Płacąc znów, jakbym już raz nie zapłacił.



Lecz gdy o tobie, miły, myśl nadpłynie,
Straty me nikną, cały smutek ginie.


?

To tylko momenty, jak ten, kiedy zaczynam się rozklejać, trybiki się zacinają, a oczy nieznające łez znów płaczą. Niestety, coraz trudniej jest mi omijać miejsca, gdzie trafiam na Ich ślady i gdzie przypominam sobie przykrości, które mi sprawili. Nieważne, kto zaczął, ani kto skończył. Ważne, że znikali bez słowa, że obiecywali rzeczy, których nigdy nie zrobili, że zaczynali coś, czego nie mieli zamiaru kończyć. Nieszczerość boli najbardziej.

23 sie 2009

Siedzę tu i modlę się - do cholery, czy mogłabym w końcu napisać coś, co nie będzie ociekało jadem, ziało rozpaczą albo biło po oczach goryczą starej kobiety? Czekam na olśnienie.

No to sobie jeszcze poczekam.

19 cze 2009




W wieczory takie, jak ten, zastanawiam się..
Wróć.
Od pewnego czasu nawiedzają mnie myśli..
Co za bzdura.
Po prostu sporo się zmieniło i mam wrażenie, że niektóre sprawy rozegrałabym dziś zupełnie inaczej. Dlatego jest mi smutno - widzę ile głupot narobiłam i szans zmarnowałam. A tu jak na złość stykam się z ludźmi z przeszłości. Brakuje mi tylko jakiegoś koncertu Pidżamy albo wiadomości na last.fm "wpadaj na imprezę"..


Ale poza tym jest dobrze, przecież, że tak. Do przodu i nareszcie trochę chillu. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko jednego elementu.

20 maj 2009

Tak tu pusto.
Z wytężeniem wyciągam głowę w stronę nieba. Centymetr po centymetrze zbliżam się do ogromnej jasności.
W pewnym momencie moja ręka zwija się w pięść i zwraca przeciwko mnie. Z dokładnością szwajcarskiego zegarka wdusza mnie w ziemię, centymetr po centymetrze z powrotem w dół.
Jestem tak zdziwiona, że aż mnie to boli. Zdziwiona, chociaż nie zdarzyło się nic zadziwiającego.

6 maj 2009

Chroniczny brak satysfakcji.
Tak, tekst z nowego filmu Allena. Ot tak rzucony przez jedną z bohaterek, przypuszczam, że większość z Was nawet go nie zarejestrowała. Natomiast dla mnie wyglądało to tak:
film leci.... leci... leci... "chroniczny brak satysfakcji, to jest twój problem!".... !!
Wow. Po raz pierwszy ktoś dokładnie nazwał to, co mnie dręczy odkąd przeszłam przez wiek dojrzewania.
Wszystkie te intensywne znajomości i nagłe ich zerwania. Częsta zmiana przyjaciół. Wieczne poszukiwanie nowych zainteresowań. Sporo skrzywdzonych tymi zmianami duszyczek. I ciągle switch, switch, switch..
Pytanie, czy mogę to zwalczyć własnoręcznie, czy potrzebuję pomocy lub motywacji z zewnątrz...

29 kwi 2009

Nie kocham i kochać nigdy nie będę.

10 kwi 2009

Denerwuje mnie ludzka głupota. To, że nie myślą zanim zrobią, albo zanim powiedzą, albo zrobią i powiedzą, albo że po prostu nie myślą. I mniejsza, o co dokładnie chodzi, bo owa głupota przejawia się w tylu sytuacjach, że jedna więcej lub mniej nie robi różnicy.
W sumie.. denerwuje? Nie, ona mnie doprowadza do szału, do furii!
Wrrr i "fuck you very, very mu-u-uu-uch" i już mi nieco lepiej.

Wesołych wesołych, Koteczki. Mokrego Jajka! Oby w Nowym Roku było lepiej, kryzys zanikał, kolokwia same się rozwiązywały, a [tutaj powinna się pojawić nazwa czegoś, czego nie cierpię w życiu, dlatego myślę i myślę... Nie, nic nie mam. Więc sami sobie wstawcie.] zniknęło z powierzchni Ziemi.

22 mar 2009

Musimy mieć coś, w co można wierzyć. Jeśli nie wierzysz w nic, to nikt cię tak naprawdę nie słucha, kiedy jesteś sam. Nikt i nic nie podniesie cię z kolan. Ani nie powie "przestań pieprzyć głupoty".

Poszukiwania nie-starejdupy i nie-półproduktu trwają.

18 mar 2009

Czymże, do cholery, jest miłość?

Po pięciu minutach zastanowienia przyszło mi do głowy tylko jedno zdanie: miłość to szit. Po oberwaniu kilkukrotnie w łeb - za powtarzanie, że miłość nie istnieje - zmieniłam front. Owszem, owo enigmatyczne (jak Yeti, o którym każdy mówi, a nikt go nie widział) uczucie na M przewija się w podaniach i legendach staroceltyckich na tyle często, że można uwierzyć w jego istnienie. Ale, ha!, tu pojawia się nieścisłość.
Z mojego punktu widzenia miłość, kiedy już jest, powoduje tylko kłopoty, rozpacz i bicie szafy. (Osoby, które twierdzą inaczej muszą mi wybaczyć - osoba która nigdy nie jadła czekolady, tylko zawsze wyrób czekoladopodobny, nie jest w stanie rozwodzić się nad cudownym jej smakiem). Widzę zbyt wiele osób, które siedzą na dnie dołka zwanego NM (Nieszczęśliwa Miłość) zamiast radować się żywotem krótkim, acz urozmaiconym.
Natomiast kiedy jej nie ma, nasza cudowna M przyczynia się do frustracji, depresji i szarowacienia życia. No bo przecież każdy powinien kogoś mieć i kogoś kochać, prawda? A jeśli nie ma, to albo jest wyrzutkiem, albo biedakiem, którego trzeba pocieszać, że "jeszcze kogoś znajdzie, na pewno przed czterdziestką". Pomijając cały ten singielski bełkot, ja faktycznie nieco się przejmuję moją niezdolnością do uczuć wyższych wobec człowieka płci męskiej, potencjalnego męża, kochanka, ojca dzieci czy coś w tym stylu. TAK, przejmuję się! To, zdaje się, jest oznaka starzenia wnętrza ludzkiego.
I TAK, na pewno coś robię źle, gdzieś się potykam i padam na wejściu. Dlatego to szit - bo jest stanowczo za trudne i skomplikowane. I za długo muszę czekać, żeby jeszcze wierzyć głęboko w świetlaną przyszłość, ot co!

Prowokuję Cię, Miłości, przyjdź tu i pokaż się, udowodnij że istniejesz!

1 mar 2009

Jeśli chce się uwolnić od czegoś z przeszłości, czy trzeba palić wszystko, co owej dotyczy? Zmienić sposób ubierania, muzykę na empetrójce, adres bloga, zdjęcie na forum? Kolor włosów?

Kulka jestem.

21 lut 2009

Samotność jest niezależnością,
życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach.


Była ona zimna,
o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka,


podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.

[Herman Hesse]

Ale czy to jest naprawdę takie złe..? Cisza i ogrom, ten ogrom, który nie przytłacza, ale wyzwala, daje poczucie, że jak nie tu, to gdzieś indziej, kiedyś, jakoś... Że wszystko może się zdarzyć.
Jestem spokojna, może trochę zadumana. Czekam na wiosnę i słońce, na soczystą zieleń trawy, kartkę papieru i ołówek. Nie lubię rysować zimą, w domu- to już nie smakuje, nie pachnie jak powinno.
Wychodząc z założenia, że Ten Jedyny, jeśli nim jest, jeszcze wróci na moją drogę - czekam...

"Ciągle czekasz, czekasz aż twoje życie się zacznie. A ono jest już, tutaj, teraz! Takie, a nie inne - i inne nie będzie!"

8 lut 2009

sajkodelik.

"Staring at the blank page before you..."

Być może jeżeli znajdę sobie jakieś konstruktywne zajęcie..?

Kojarzycie scenę z "Love Actually" i zakochanego przyjaciela-drużbę, który po złożeniu "życzeń" tej zabójczo chudej blondynce (<3) idzie zaśnieżoną ulicą i powtarza sobie "enough, enough.." i uśmiecha się?

Enough.

20 sty 2009

To zabawne, jak łatwo jest uwierzyć w swoje wyobrażenie o człowieku. Zazwyczaj stwierdzenie "przystojny" w miarę myślenia zamieniaja się w "cudowny", a potem szybko doklejamy do tego "cudowny, więc na pewno z super charakterem... i pewnie ma jakieś fascynujące pasje". Mowa rzecz jasna o ludziach, których się nie zna, tylko widuje gdzieś przelotem, może kiedyś poznało się na imprezie i teraz rzuca krótkie "cześć, co słychać?" nie oczekując odpowiedzi.
Co najzabawniejsze, doskonale wiemy, że z tą idealnością różnie bywa, Mamusie uczyły: "nie ufaj nieznajomym", a i my od wczoraj nie żyjemy. A ciągle obserwuję u siebie i moich znajomych ten sam schemat - w pierwszej chwili jest wielkie WOW (jaki on cudowny - łatwiej mi pisać o wersji kobiecej tego zachowania, bo znam je z autopsji), po godzinie, dniu mamy już 'łejery ale by było fajnie gdyby coś było', a nie mija tydzień, kiedy mamy stadium 'żyć bez niego nie mogę'. No, Babeczki, co z nami jest?

Całe szczęście, że owe wahania mijają równie szybko, co przyszły ;)

Tylko jedno nam grozi - kiedyś możemy w końcu sobie odpuścić, a wtedy minąć kogoś, bez kogo faktycznie nie mogłybyśmy żyć, gdybyśmy tylko na niego spojrzały. Dlatego tak ciężko powiedzieć sobie 'dość'.
Help?

7 sty 2009

"Na chwilę obecną jestem w tobie zakochany". Ha! Tylko mój chory umysł, podjarany dodatkowo "Zmierzchem", mógł to stworzyć. Tekst ów w rzeczywistości wywołałby pewnie wybuch śmiechu, we śnie jednak przyjęłam go całkiem serio. Z dnia na dzień robi się coraz lepiej, aż żal się budzić, takie mam bogate życie senne. W przeciwieństwie do tego na jawie..

Dlaczego ta książka (w/w) tak mnie pokręciła? Bo o niczym innym nie marzę, jak o spotkaniu człowieka, który jednym spojrzeniem, nawet mnie nie dotykając, wyłączy mi wszelkie czynności życiowe.
Niestety tacy ludzie nie istnieją. A ja nie chcę kochać byle jak. Chyba urodziłam się w nie moim świecie...

3 sty 2009

Od siedzenia w domu dostaję pierdolca. Szczęściem, już niedługo powrót na uczelnię, chwila moment i sesja, będzie zabawa, miód, malina! W skrócie - będzie zapierdziel. Przynajmniej coś się zacznie dziać.

Zupełnie nieświadomie zawalczyłam z systemem i nie podsumowałam ubiegłego roku. Zwyczajnie - zapomniałam. No to może teraz:
Ubiegły rok był lepszy od poprzedniego, zapewne także gorszy od przyszłego. Mimo to, według krążącego obecnie żartu, wszystkim którzy życzyli mi najlepszego obwieszczam, że nic to nie dało. To już wolę ten alkohol i może jeszcze książki. Dziękuję.

Ojej. Odkąd postanowiłam nie poruszać tematu płci męskiej, a co wiecej, wyeliminować go z życia na okres przynajmniej roku, straciłam sporo okazji do pisania. Zeszły rok był stanowczo zdominowany przez Was, Panowie. W tym mam nadzieję tego błędu nie popełniać.

Nowy nielicznowierszowiec, tym razem Marii. Enjoy.