30 lis 2008

tyk tyk tyk... (czy tak brzmi zegar? a może 'tick' albo 'tik'? ok, whatever)
13:00
18:00
1:09
7:00
10:29
17:27

Godziny lecą, a ja czekam, do cholery. Na jeden znak życia. Byłam taka pewna, że mi nie zależy, taka luzacka, ot przyszło to i pójdzie. A teraz wychodzę ze skóry, bo od 51 godzin się nie odzywa. Niby zajęty, ale żeby aż tak? "Jak facetowi zależy, to zawsze znajdzie chwilę, zeby się odezwać" - jeśli tak, to albo nie zależy, albo coś się stało. Dostaję świra, a powinnam mieć to gdzieś, bo prawie się nie znamy. Ot, Kulonowa natura. Znowu..

24 lis 2008

"Kiedyś spotkałem zabawnego człowieka. Usiłował mi wmówić, że ludzie są mięsożernymi drapieżnikami - ze swoimi zębami trzonowymi i czterema godnymi ubolewania tępymi kłami oraz przewodem pokarmowym tak długim, że mięso zdąży zgnić, zanim przez niego przejdzie. Gdybym był tak skonstruowany, żarłbym liście."
Tekst godny Nobla, stare rzeczy w nowy, prosty sposób. A to wszystko ze Star Wars.

19 lis 2008

"Niech mi ktoś powie, że ta laska nie ma głosu" (o Amy Winehouse). Oo, ja nie powiem, o nie. Niechże sobie będzie narkomanką, anorektyczką czy socjopatką. Whatever. Głos zabójczy.

Po stanie "low" nadchodzi stan "high", szafowy sadyzm i czekolada. Ale od dziś, nie od jutra, postanawiam być lepszym człowiekiem. Naprawdę. I oby... nie, nie "oby". Wyjdzie mi.

18 lis 2008

Słucham Beyonce, nowej piosenki. Mądra babka, oczywiście o ile miała jakiś wpływ na tekst. Jeśli nie - mądra osoba, która to napisała.

Tylko chwila - nie stwierdzajcie od razu, że kobiety całe zło świata zrzucają na mężczyzn. Ale po chwili zastanowienia, czy nie wydaje Wam się, że mogą mieć odrobinę racji? (Fragment dowodzący przewrażliwienia wycięto. Był zbyt żałosny). Głupie, ale jakie prawdziwe.



Chociaż wers: "but you're just a boy..." jest jakby usprawiedliwieniem dla Waszej populacji. Albo ja po prostu jestem miękka i każdego jakoś wytłumaczę. Jesteś tylko facetem i pewnych rzeczy możesz nie rozumieć, nie czuć. Twoje prawo, jak nasze do beksy na środku ulicy.



Tylko dlaczego Facet palnie jakąś beznadziejnie, totalnie bezmyślną głupotę, a Marta pije i płacze..? Żeby chociaż piła i się śmiała..





Facet, chłopak, mężczyzna, On. Wiecznie u mnie na tapecie. W zestawieniu z moją obecną niechęcią do związków robi się zabawnie.

17 lis 2008

Życie bez mężczyzn. Łatwiejsze.. o tak! Ale jakie ubogie... Kto byłby zawsze pod ręką, kiedy mamy ochotę na kogoś napsioczyć? Za kogo wznosić toast? Wasze zdrowie, Panowie, obyście docenili te, które Was kochają, zawsze wspierają, nawet gdy się wydaje, że nie, i które wypłakują za Was oczy, kiedy nie widzicie.

Refleksja na temat pustego kubka.
Czy wiecie, że jeśli odpowiednio szybko wypije się herbatę, to pusty kubek nadal paruje? Jeśli umiejętnie wyrwie się serduszko, to człowieczek nadal chodzi. Ha! Ale nie, wcale nie jestem IMO. I do nikogo nie mam pretensji, tak na przyszłość. Po prostu cholernie mi teraz ciężko się zebrać do kupy. Po raz n-ty z resztą.. Stanowczo mniej alkoholu, więcej mikroekonomii.

"L is for the way you look at me
O is for the only one I see
V is very, very extraordinary
E is even more than anyone that you can adore"
B is for the BULLSHIT!

13 lis 2008

Janas (4137364)
i co teraz żałujesz ze Mu powiedziałaś??
21:24:32 kulonus (7114331)
pewnie ze nie
21:24:39 Janas (4137364)
no własnie
21:24:46 Janas (4137364)
sprawa zamknieta
21:24:48 kulonus (7114331)
żałuję, że pomiędzy moim a jego słowem nie spadł na ziemię meteoryt
21:24:49 kulonus (7114331)

;P

i jeszcze tak żeby nie było caaaałkiem do dupy:

(o mężczyznach)
"ich największym problemem jest niezdolność do zauważenia, że jestem kobietą ich życia xD"

TO dopiero jest Bridget Jones! Jednostki czekolady: miiiiiiliard! Sytuacja ta trafi mnie gdzieś za 2-3 dni, kiedy skończy się zapas z Wampiriady.
"Gdzie jestem, gdzie mnie nie ma, już nie bardzo wiem." (a to dla miłośników Edyty Geppert ^^)

12 lis 2008

No air.

Sytuacja patowa. Najgorsza z możliwych - taka, w której nikt niczego nikomu nie obiecywal, ba, nawet o tym nie myslał, a boli jak cholera, bo wyobraźnia zrobiła swoje. A dopiero teraz rozum zaczyna się budzić, jakby nigdy nic.

Miałam układ z Bogiem - że już nie pozwoli mi wpaść tak beznadziejnie. Modliłam się o to, żeby więcej nie płakać z powodu takich głupot, jak uczucia. Chyba w umowie był jakiś aneks, którego nie zauważyłam.

Być może zapoznasz się z tym tekstem. Być może nie. I w sumie - I don't care (po polsku to brzmi gorzej). Znasz mnie troszkę - nie umiem udawać. Ale następnym razem, kiedy się upijesz, upalisz, przyjmiesz cegłę na głowę - pomyśl. Bo niektóre naiwne panienki budują zamki na lodzie...

Jakby mi ktos zabrał powietrze.

8 lis 2008

Znalazłam prześwietny wiersz Krystyny Gucewicz z tomiku "Tabletki na miłość". Problem w tym, że czytałam go w Empiku, nie pamiętam tytułu, a google daje mi tylko stos księgarni internetowych z ofertami sprzedaży owej książki. Pamiętam tyle, że był tam Immanuel Kant i ostatni wers "to proste". A treść to mniej więcej "nie pytaj, czemu miłości nie ma, po prostu podnieś głowę i ją zobacz". Takie proste, że aż trudne do ogarnięcia dla mojego emo-umysłu.

stan na dziś: -100 do samooceny, -100 do pewności siebie, -10000 do opinii o sobie samej.

I jeszcze drugi nielicznowierszowiec Krystyny:

"Kocham Cię szeptem -
możesz nie zauważyć"
takim podobnym do mnie

5 lis 2008

jaaa! ale mam dziś dobry humor :) "skąd przeczucie mam, skąd mam tę myśl..?"

2 lis 2008

zaaaakochałam się! ;D

Teddy <3

1 lis 2008

Szit. Wcale nie zadumałam się nad istotą życia i śmierci. Nie udało mi się spędzić chwili w ciszy nad grobem pradziadków. Nie uroniłam łezki.

Nie, żebym była nieczułym potworem (potworem z bagien owszem, ale nawet na bagnach miewamy uczucia). Ale jak można mówić o skupieniu, ciszy i refleksji, skoro chwilę po zakończeniu mszy, kiedy jeszcze trwa procesja, ludzie zaczynają się obcałowywać i plotkować jakby byli na targu? Jaki jest sens w pójściu na cmentarz, przebijając się przez tłumy niczym przed rockowym koncertem? Paskudne święto. A na domiar złego reportaże w TV, które wyglądają jak artykuły w wp.pl - czyli wszystko i nic o tym, co każdy dobrze wie, zna i czego ma już od dawna dosyć. "Dziś święto zmarłych, tych którzy odeszli przed kilkoma tygodniami, miesiącami, latami. Czujemy ból i smutek. To święto bardziej dla nas, niż dla nich". OOH, RLY?!

Mam własne święto. Pójście na cmentarz, kiedy nie ma tam żywej duszy, trzy głębokie wdechy. Uśmiech do nagrobnej płyty i szczera, prawdziwa łza na myśl o osobach, które znałam albo poznać nie zdążyłam. O tych, którzy byli i nagle ich nie ma. I zauważenie, że naprawdę mi przykro, bo niektórzy może byliby dumni, że jestem taka, a nie inna, może by to docenili bardziej niż ja sama. A potem stwierdzenie: "kurczę, w niebie musiało być smutno, skoro ich potrzebowali". I spokojny powrót do domu.
I mam też drugie święto zmarłych. Zmarłego. Zawsze, kiedy biorę do ręki jedną z książek Star Wars, które należały do mojego Wujka. Mam wrażenie, że to jest coś, co nas łączy, a o czym nigdy nie zdążyłam z nim pogadać. To jedyny tak luzacki człowiek, którego miałam szansę spotkać, taki, który zawsze nas rozśmieszał. I ciągle mam wrażenie, że mimo tylu spotkań praktycznie go nie znałam. A jeśli, to o wiele za mało.